Długo wyczekiwany czerwiec zbliżał się dużymi krokami, a co za tym idzie, kolejna wyprawa wędkarska do Hiszpanii, oczywiście nad rzekę Ebro do bazy Fishing Planet . W tym roku na „Wędkarski Poligon” wybrali się ze mną Rysiek (mój tata) Robert i Arek, którzy lecieli z Polski, natomiast z Irlandii, dołączyła do mnie zacna ekipa teamu Matrixfishing: Arthur i Adam.

Mapa - dojazd z lotniska do bazy wędkarskiej Fishing Planet

Mapa – dojazd z lotniska do bazy wędkarskiej Fishing Planet

 

W tym sezonie naszym głównym celem były karpie. Duże karpie były marzeniem każdego z nas, aczkolwiek jakąś wędkę na suma również mieliśmy zamiar postawić. Przygotowania do wyjazdu jak wiadomo zaczęły się już dużo wcześniej bo lubię mieć wszystko przygotowane od A do Z żeby później nie było jakiegoś rozczarowania. Zestawy końcowe były gotowe już od kilku miesięcy. Różne długości i różne rozmiary haczyków z odpowiednio długim włosem (na Ebro używa się peletu w rozmiarze 20 mm a ja na zestaw zakładam minimum 3 sztuki karpiowych smakołyków) czekały niecierpliwie dnia wyjazdu

Hiszpański pelet wędkarski

Hiszpański pelet wędkarski

 

W przeddzień wylotu ponownie sumiennie sprawdziłem moje bagaże czy oby wszystko zostało spakowane, oczywiście moja żona z uśmiechem spoglądała na moje wyczyny (ponoć gdy lecimy na rodzinne wakacje to pakuje się na kilka godzin przed wylotem, a na wędkarskie wyprawy już od miesiąca planuje co i ile zabrać). Nadeszła upragniona sobota i dzień wylotu. Do Barcelony dotarliśmy godzinę przed północą. Na lotnisku musieliśmy jeszcze zaczekać na cześć ekipy, która leciała z Polski, a już około godziny 1 w nocy ruszyliśmy wszyscy razem wynajętymi autami w kierunku bazy nad rzeką Ebro.

Ekipa "Poligonu wędkarskiego" w Barcelonie

Ekipa „Poligonu wędkarskiego” w Barcelonie

 

Do bazy Fishing Planet dotarliśmy kilka minut po czwartej rano, niebo było już prawie błękitne a wschodzące słońce witało nowy dzień. – Co tu robić kłaść się spać czy od razu brać się za rozpakowywanie i szykowanie sprzętu? Gdyby nie fakt ze nie mieliśmy jeszcze wykupionych zezwoleń („cotto”) to przypuszczam ze kilku z nas od razu ruszyłoby na poranny spinning. Udaliśmy się wiec na krótka drzemkę, a następnie po przepysznym śniadaniu przygotowanym przez panią Jadzie, naczelną kucharkę bazy Fishing Planet, pojechaliśmy do miasteczka Caspe, oddalonego o kilka kilometrów od bazy, aby zakupić niezbędne zezwolenie do wędkowania na rzece Ebro. Wszyscy myślami byliśmy już nad wodą nie mogąc się wręcz doczekać pierwszych złowionych okazów .

Śniadanie w bazie wędkarskiej Fishing Planet

Niestety w miasteczku dowiedzieliśmy się o strajku zorganizowanym przez wszystkich wędkarzy i sklepy wędkarskie w całej Hiszpanii przeciwko ustawie jaka została zgłoszona przez tamtejszy rząd, dotyczącej wybicia „inwazyjnych” gatunków ryb tj. sum, karp, bass i wiele innych żyjących w rzece Ebro. Ze względu na strajk pozostały nam tylko zakupy i powrót na bazę oraz relaks w basenie przy chłodnym piwku. Dopiero w poniedziałek udało nam się załatwić niezbędne zezwolenia, wiec spakowani i gotowi ruszyliśmy na naszą pierwsza w tym roku hiszpańska zasiadkę.

Opłata parkowa ustanowiona przez miasto Caspe

Opłata parkowa ustanowiona przez miasto Caspe

Licencja wędkarska na połów w Rio Ebro

Licencja wędkarska na połów w Rio Ebro

 

Adam przewodnik z bazy Fishing Planet wskazał nam miejsce na rzece, w którym według jego wiedzy i doświadczenia, ręce powinny nas boleć od holów gigantycznych okazów karpi.
Jedynym minusem tego miejsca była bardzo głośna pompa wodna, która pracowała cały dzień nieopodal łowiska, nawadniając pobliskie pola czereśni tamtejszych rolników, ale zaryzykowaliśmy i zaczęliśmy rozkładać nasz obóz na najbliższe dni. Ja i Adam zabraliśmy się za przygotowanie zestawów karpiowych dla wszystkich, ponieważ część chłopaków po raz pierwszy miała styczność z wędkarstwem karpiowym, w dodatku na takiej tajemniczej rzece, w której nie trudno o przecięcie żyłki czy plecionki. Nasze wędki to kije karpiowe o wytrzymałości 3,5 LB (ok 1,6 kg) a na kręciołku żyłka o średnicy 0,35 mm i wytrzymałości podanej przez producenta do 16 kg .

Na kołowrotku żyłka o średnicy 0,35 mm i wytrzymałości podanej przez producenta do 16 kg

Na kołowrotku żyłka o średnicy 0,35 mm i wytrzymałości podanej przez producenta do 16 kg

Wędziska karpiowe o wytrzymałości 3,5 LB (ok 1,6 kg)

Wędziska karpiowe o wytrzymałości 3,5 LB (ok 1,6 kg)

 

Po przygotowaniu rozpoczęliśmy rozpoznanie łowiska i „sondowanie dna”. Następnie w wodzie wylądowały pierwsze „markery” i zaczęliśmy nęcenie. Nauczeni doświadczeniem z poprzednich wyjazdów na rzekę Ebro, nie żałowaliśmy pelletu i już na pierwsze rozdanie prawie 20-sto kilowy worek pelletu wylądował w wodzie. Bo jak mówi stare mądre wędkarskie przysłowie „ Kto nie nęci ten nie łowi”. Na echosondzie widzieliśmy ryby pływające tuż przy samym dnie, czyli ryba żerowała , nadszedł więc czas na wywożenie zestawów i oczekiwanie na pierwsze „ pikania” naszych sygnalizatorów . Po kilku godzinach nad wodą temperatura zaczynała już co niektórym doskwierać, bo na termometrze przekroczyła +40 °C natomiast temperatura wody wskazywała 25 stopni. Wszyscy marzyliśmy o tym żeby chociaż trochę się schłodzić .

Przygotowanie miejscówki do połówu

Przygotowanie miejscówki do połówu

Wędki w pełnej gotowości

Wędki w pełnej gotowości

 

Pierwsze branie miałem dopiero późnym wieczorem gdy upał trochę zelżał. Pierwszy karp ok 16kg zameldował się w podbieraku. Po szybkiej sesji fotograficznej ryba wróciła do wody, a my czekaliśmy na kolejne brania . Jednak po moim braniu nastąpiła długa cisza, która trwała mniej więcej do godziny 4 rano. Wówczas to zauważyliśmy u Adama dość konkretny „odjazd”. Ryba walczyła zaciekle o wolność, lecz Adam cierpliwie kontrolował hol i po kilku minutach mieliśmy już kolejną piękną rybę na macie. Tym razem na pellet połakomił się karp o wadze 17kg. Następnie kolejny okaz karpia, tym razem złowiony przez mojego tatę, i tak do godziny 8 rano łowimy jeszcze 5 sztuk pięknych kapiszonów w przedziale 16-18 kg , po czym nastąpiła cisza- ryba przestała żerować .
Po śniadaniu donęcilismy łowisko, zmieniliśmy zestawy i wyczekiwaliśmy kolejnych ryb. Niestety w dzień nie mieliśmy żadnego brania. Wypłynęliśmy więc łódka na rzekę aby sprawdzić echosondą co się dzieje pod wodą. Widzieliśmy wyraźnie, że ryby są, ale nie żerują i praktycznie zastygły przy dnie. -Czyżby było za gorąco? Być może bo temperatura dawała nam popalić i + 40° nie schodziło z termometru . Część ekipy popłynęła do bazy po prowiant, napoje i lód bo przy tej temperaturze wszystko w jednej chwili stawało się tak gorące, że nie można było się napić nawet wody z butelki żeby choć trochę się schłodzić .

Kąpiel w Ebro w upalny dzień

Kąpiel w Ebro w upalny dzień

 

Czekaliśmy na kolejny wieczór, a kiedy nadszedł, wywieźliśmy zestawy ze świeżym pelletem aby zdążyć przed zmrokiem, licząc tym samym na powtórkę z poprzedniej nocy. Nie pomyliliśmy się.Identycznie jak dzień wcześniej, około godziny 4 rano zaczęły się brania. Na przemian u każdego z nas coś się działo. Zauważyliśmy coraz większe ryby wchodzące w nasze przynęty. Kiedy na mojej wędce pojawił się pierwszy okaz +20 kilo radość była ogromna, a nasza wyobraźnia oraz przyjacielska rywalizacja zaczęła mocniej pracować – kto złowi większego karpia? W międzyczasie postawiliśmy też kilka „sumówek” ale one nawet nie drgnęły, stały jak zaczarowane w milczeniu. No ale nie był to powód do zmartwień, w końcu nasz plan na ten rok to karpie. Niestety w Irlandii nie mam zbyt wielu okazji aby je łowić gdyż tego gatunku ryb brakuje na Zielonej Wyspie.
Po udanej nocy, identycznie jak poprzedniego dnia ok. 7-8 rano brania się skończyły. Czas na śniadanie, po którym część ekipy ruszyła na spinning z łodzi.

Hiszpański Karp - rzeka Ebro

Hiszpański Karp – rzeka Ebro

Hiszpański Karp - rzeka Ebro

Hiszpański Karp – rzeka Ebro

Hiszpański Karp - rzeka Ebro

Hiszpański Karp – rzeka Ebro

 

Mieliśmy wszyscy nadzieję również trzeci dzień na Ebro zaowocuje jakimś bonusem +20kilo.Niestety temperatura i hiszpańskie słońce dało się mocno we znaki mojemu tacie, Robertowi i Arkowi, którzy postanowili spłynąć do bazy i odpocząć w klimatyzowanych domkach od niesamowitych upałów . Na łowisku pozostaliśmy we trzech: ja, Adam i Artur, licząc tym samym, że rzeka wynagrodzi nam naszą wytrwałość. Co prawda słońce tego dnia piekielnie dawało o sobie znać, musiałem wchodzić do wody w koszulce żeby choć trochę się schłodzić, bo dzień wcześniej zapomniałem posmarować się filtrem i teraz to odczuwałem.

Czekając na kolejne branie, razem z Adamem, uczyliśmy Artura, który dopiero wkraczał w wędkarski świat, jak należy robić zestawy , jak zarzucać wędkę i odpowiednio podbierać duże okazy . Zanim nadszedł kolejny wieczór mieliśmy już wszystko przygotowane: miejsce zanęcone, a zestawy wywiezione, teraz tylko czekać na brania. Zmęczony słońcem, nawet nie wiem kiedy zasnąłem na łóżku i gdyby nie to, że stojak z wędkami miałem może 50cm od łóżka, pewnie nie usłyszałbym dźwięku sygnalizatora, który wył niczym syrena strażacka stawiając mnie na równe nogi . Przyciąłem i poczułem duży opór, coś jakby kłodę lub skałę, na końcu mojego zestawu. Chwila ciszy, widziałem tylko spojrzenie Adama skierowane na mnie oraz jego oczekiwanie w oczach – czy coś się ruszy? Jest! Ryba tym razem ruszyła w moją stronę , dając mi niezły wycisk oraz trening jak szybko kręcić kołowrotkiem. Hol trwał dobre 20 min, ryba nurkowała, uciekała na boki i odjeżdżała na dobre 50-60 metrów w dal, aż w końcu się podała. W podbieraku wylądował piękny i ogromny karp, który okazał się moim personalnym rekordem, kiedy waga pokazała 28,5 kg! Radość niesamowita, ręce jak z galarety, ale po szybkiej sesji zdjęciowej z dumą i szczęściem na twarzy wypuściłem „mój rekord” z powrotem do wody.

Karp 28,5 kg z rzeki Ebro

Karp 28,5 kg z rzeki Ebro

 

Tamtego ranka dołowiliśmy jeszcze z Adamem „dublecik” oraz kilka pięknych karpi ale rekord pozostał mój.
W czwartek koło południa postanowiliśmy spłynąć do bazy aby pokazać chłopakom zabytkowe miasteczko Caspe, zrobić zakupy, zjeść jakiś porządny obiad i wyspać się w łóżku .

Piękne Hiszpańskie Karpie

Piękne Hiszpańskie Karpie

Wizyta w Caspe - tablica informacyjna - rzeka Ebro

Wizyta w Caspe – tablica informacyjna – rzeka Ebro

 

Po leniwym czwartku, nadszedł piątek, ostatni dzień naszego wędkowania ponieważ już w sobotę rano wracamy do domu. Po rozmowie i konsultacjach z przewodnikiem Adamem uzgodniliśmy, że ruszamy na ostatnią nocną zasiadkę. Tym razem na suma i to naprawdę dość daleko od bazy Fishing Planet, bo aż ponad godzinę drogi łodzią w gorę rzeki. Niestety poza mną tylko Robert był chętny aby spędzić ostatnią noc nad rzeką. W takim więc składzie, ruszyliśmy późnym wieczorem na dwie łodzie w poszukiwaniu suma. Niestety po dopłynięciu na miejsce wyznaczone przez przewodnika, nieoczekiwanie zmieniła się pogoda. Wzmógł się bardzo silny wiatr, który utrudniał nam wywożenie zestawów do tego stopnia, że już na początku straciliśmy dwa zestawy. Silny nurt nie wróżył nic dobrego, ale po dobrych 2 godzinach mieliśmy już wywiezionych 5 zestawów. Wiatr nie słabł, niebo zmieniło kolor na fioletowo – czarny, a grzmoty nie wróżyły nic dobrego, ale na powrót do bazy nie było szans. Byłoby to zbyt niebezpieczne. Pozostaje nam więc przetrwać do rana. W dodatku okazało się, że zapomniałem śpiwora i długich spodni, a komary ucztowały w najlepsze. Nie było jednak wyjścia, musieliśmy przetrwać do rana.

Płyniemy na miejscówkę sumową

Płyniemy na miejscówkę sumową

Przygotowanie miejscówki sumowej na rzece Ebro

Przygotowanie miejscówki sumowej na rzece Ebro

Nocka nad rzeką Ebro

Nocka nad rzeką Ebro

 

Przez całą noc prawie nie zmrużyłem oka, spałem może 40min. Noc była tragiczna, zero brań, w dodatku wiatr sypał nam piaskiem prosto w twarz. Czekaliśmy tylko świtu i kiedy wiatr nieco zelżał, złożyliśmy sprzęt i całą na przód popłynęliśmy w stronę bazy. Zmęczeni, niewyspani i bez suma, ale cóż, z przyrodą nie ma co rywalizować. Po dopłynięciu do bazy jeszcze tylko prysznic, śniadanie i spakowani wsiedliśmy w samochód. Kierunek Barcelona – lotnisko i powrót do domu, do moich ukochanych dziewczyn. Co najważniejsze, wracamy mega szczęśliwi bo przez 3, 5 dnia wędkowania złowiliśmy w sumie 25 karpi, kilka spinek , No i mój nowy PB , który z pewnością ciężko będzie mi pobić, ale będę próbował.

Ekipa Wędkarskiego Poligonu

Ekipa Wędkarskiego Poligonu

Wędkarski Poligon Rio Ebro zakończony, ale z pewnością każdy z nas będzie go mile wspominał. Ze względu na wspaniałą atmosferę w bazie Fishing Planet, nieocenione porady przewodnika Adama i pomoc Alojzego oraz smakowite jedzonko przygotowywane przez Panią Jadzię. Może jedyne za czym nie będziemy tęsknic to te upały +40° i hiszpańskie komary. Wszystkim oraz każdemu z osobna bardzo dziękuję za super spędzony tydzień i wspólną przygodę Podziękowania dla firmy Totus oraz Matrixfishing.eu za pomoc w organizacji wyjazdu . Do zobaczenia nad wodą !!

 

Pozdrawiam Paweł

Relacja filmowa z wypadu


Autor artykułu – Paweł Ładniak