01 Mar 2013
March 1, 2013

Planeta sumów

0 Comment

Polską bazę wędkarską Fishing Planet nad rzeką Ebro w Hiszpanii odwiedził Cezary Karpiński. Prezentujemy artykuł, który ukazał się na łamach Wiadomości Wędkarskich oraz film z łowiska.

W wędkarskiej praktyce z elektroniką najbardziej liczy się doświadczenie  Im częściej widzimy ryby na ekranie  tym łatwiej i z większą precyzją rozpoznajemy je potem, nawet w trudnych warunkach. Chciałbym Wam przedstawić miejsce, gdzie z powodzeniem można przetestować nowoczesny elektroniczny oręż, bo podobnie jak wojsko każdy wędkarz musi mieć swój poligon. Miejsce, gdzie testuje nową broń i nowe taktyki.

Długo szuka­łem takiej wody dla siebie, aż w końcu moja uwaga zwróciła się ku Hiszpanii i rzece Ebro. O Ebro słyszałem cuda – sumy powyżej 100 kilogramów, 20-kilogramowe karpie, do tego wielkie sandacze, gigantyczne okonie (nawet powyżej 3 kilogramów) i płocie o masie przekraczającej 1,5 kilogra­ma. Stwierdziłem, że to idealna woda, aby przetestować echosondę i boczny sonar. Kiedy podjąłem decyzję wypadu nad Ebro, okazało się, że są tam już nawet pol­skie ośrodki wędkarskie. Wybrałem nowo powstałą bazę o nazwie Fishing Planet (http://fishingplanet.pl/). Mają nowe, solid­ne, aluminiowe łodzie z mocnymi silnika­mi, a właściciel – Robert Cyferkowski – to zapalony wędkarz i przemiły człowiek. Polecam wyjazd w to miejsce, bo jeszcze jest tanio, a z drugiej strony taka wyprawa to praktycznie 100-procentowa szansa na pobicie życiowego rekordu.

 

 

Ebro to fantastyczna rzeka, a jej wody zebrane w zbiorniku zaporowym poło­żonym w okolicy miejscowości Caspe to prawdziwa gratka dla takich jak ja miłośni­ków podwodnych przeszkód. Są tutaj całe zatopione sady, drogi i zabu­dowania, a ponieważ podłoże jest skaliste, to często na środku rzeki występują niesamowicie ukształtowane, skaliste, pod­wodne wyspy. W wielu miej­scach woda wyrzeźbiła w skale głębokie na kilka metrów bruz­dy, które są idealnym schronie­niem dla ryb.

Patrząc na ekran echosondy z bocznym sonarem, aż chce się pływać i oglądać, bo tyle dzieje się pod wodą. Ale wróćmy do elektroniki.

Nad Ebro spotkałem Artura Betchera – świetnego łowcę sumów – i postanowiliśmy wspólnie przetestować naj­słynniejszą wodę sumową w Europie. Łowienie sumów z kwo­kiem to jedna z najskutecz­niejszych metod pozwalających zwabić ryby w pobliże przynęty umieszczonej bezpośrednio pod łodzią. Do tego sposo­bu wędkowania idealnie nadaje się echo­sonda. Sonar z łatwością potrafi wykryć rybę zbliżającą się do przynęty.

Przez pierwsze dwie godziny wspólnej wypra­wy mieliśmy kilkanaście wyjść sumów, które zarejestrował ekran echosondy:

Stwierdziliśmy, że kwoczenie działa, a ja – dzięki umiejętnościom Artura – zapi­sałem na karcie pamięci echosondy tyle sumowych ech, ilu w Polsce nie widzia­łem przez całe życie. Postanawiamy zrobić boczno-sonarowy rekonesans po okolicy. Jego efekty widzicie na fotografiach.

Szo­kująca jest liczba ryb, które pojawiają się w wiązce i nie mówimy tu o drobnicy. Już po kilkunastu minutach na ekranie pojawia się potężny kształt i dzięki magii obrazu ze StructureScana żaden z nas nie ma wąt­pliwości, że ta wielgaśna kijanka to jeden z pięciu milionów sumów, które według szacunków zamieszkują tę rzekę.

Na tej samej fotce, nieco wcześniej dostrzeżony, potężny karp. Po czym go poznaliśmy? Zwróćcie uwagę na cień, jaki rzuca na dno. Cień jest szeroki i lekko zaokrąglony. W innych okolicznościach można by jeszcze mieć wątpliwości co do gatunku ryby, na przykład mógłby to być również wielki leszcz, ale przecież tutaj leszczy nie ma.

Płyniemy dalej i docieramy do miej­sca, gdzie poorane rozpadlinami pochyłe dno przypomina nieco grzędy w kurniku. Wyżej grupują się zbite ławice drobnych ryb, płoci i uklei. Niżej, w szczelinach skalnych, warują drapieżniki czekające na odpowiedni moment do ataku.

Ściemnia się i wracamy do bazy, a tam czekają już na nas – oprócz kolacji – opo­wieści Piotra, drugiego właściciela Fishing Planet. Nie przytoczę Wam najbardziej wędkarsko hardcorowych historii (musi­cie tego doświadczyć sami), ale pewna opowieść – nieco lżejszego kalibru – utkwi­ła mi w pamięci. Piotr opowiedział nam, jak miejscowe sumy wykorzystują ciąg uklei na tarło. Biedne małe srebrne rybki muszą pokonać progi wodne na rzece Ebro, aby dostać się do tarlisk znajdujących się w dole rzeki. Jeden z takich malowniczych przełomów znajduje się niedaleko klaszto­ru w miejscowości Escatron. Możecie uwie­rzyć lub nie, ale wielkie sumy gromadzą się wtedy poniżej progu, często w wodzie o głę­bokości kilkunastu centymetrów, i czekają na spływające w dół rzeki ukleje. Ukleje z impetem pokonują progi, często wyskakują z wody, a wtedy wpadają zgromadzonym poniżej sumom prosto w paszcze. Podobno wygląda to niesamowicie i wyznam szcze­rze – bardzo chciałbym rozliczyć Piotra z tych opowieści. Możliwe więc, że za jakiś czas doczekacie się zdjęć lub filmu pokazu­jącego, jak to się odbywa.

Zobacz oryginalny artykuł